Pech wciąż nas nie omija. Znów tracimy gola w ostatniej sekundzie

To już niemal prawdziwe fatum. Futsal Świecie wypuścił już w tym sezonie trzy zwycięstwa w samej końcówce. Tym razem świeckie Pantery zremisowały 6:6 w Szczecinie, tracąc gola na równo z ostatnią syreną.

Pierwszy kwadrans meczu w Szczecinie nie zapowiadał tak szalonego meczu. Świecianie wyraźnie przeważali od samego początku i już po piętnastu minutach prowadzili 3:0. Wynik otworzył w 6. minucie Adam Kolmajer, wykorzystując dobre podanie Piotra Kaczkowskiego. Trzy minuty później wysoko postawiony pressing przyniósł efekt w postaci gola Marcina Mikołajewicza, który wykorzystał niepewne wyprowadzenie piłki przez gospodarzy. W 15. minucie grający trener zaliczył asystę do Pawła Kwiatkowskiego, który podwyższył na 3:0. Do tego momentu świecianie mieli mecz pod całkowitą kontrolą i kolejne gole wydawały się tylko kwestią czasu. Niestety ostatnie pięć minut pierwszej połowy należało do gospodarzy, którzy zdobyli trzy bramki, tracąc tylko jedną. W 17. minucie po skutecznej dobitce Łukasza Kubickiego, szczecinianie zdobyli pierwszego gola. Nie minęło kilkadziesiąt sekund, a już było 2:3 po golu Dominika Grochowskiego. Świecianie szybko odpowiedzieli bramką Karola Czyszka po podaniu Marcina Wanata. Niestety na 40 sekund przed przerwą Futsal Szczecin zdobył trzecią bramką, którą zdobył Valerii Vlasovych. Tym samym mimo sporej przewagi optycznej na parkiecie, świecianie schodzili na przerwę, prowadząc tylko jedną bramką 4:3.

Druga połowa lepiej rozpoczęła się dla świecian. W 26. minucie po chytrym strzale Piotra Kaczkowskiego, piłka odbiła się jeszcze od obrońcy i wpadła do bramki. Futsal Świecie znów prowadził różnicą dwóch bramek i miał co najmniej dwie dogodne sytuacje, aby na tym etapie rozstrzygnąć już mecz. Niestety zabrakło w nich jednak skuteczności Wanatowi i Mikołajewiczowi. Gospodarze nie zamierzali łatwo się poddać. W 28. minucie pięknego gola w samo okienko zdobył Nikoloz Bitsadze. W końcówce szczecinianie dążyli za wszelką cenę do remisu, wycofując bramkarza. Po licznych atakach, na półtorej minuty przed końcem doprowadzili w końcu do remisu ponownie po strzale Bitsadze. Na tym jednak emocje w tym meczu się nie skończyły. Gospodarze postanowili zawalczyć o pełną pulę i ponownie wycofali bramkarza. Świecianie przechwycili piłkę i na 15 sekund przed końcem, Piotr Kaczkowski idealnie wymierzył z daleka do pustej bramki, strzelając gola na 6:5. Ławka rezerwowych oszalała z radości. Zwycięstwo było dosłownie na wyciągnięcie ręki. Tymczasem, co wydawało się nieprawdopodobne, szczególnie mając w pamięci pechowy remis z Gdańskiem, wydarzyło się ponownie. Na niecałą sekundę przed końcem meczu Futsal Szczecin ze stałego fragmentu gry zdobył gola wyrównującego! Świecianie z niedowierzeniem długo patrzyli w stronę bramki, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Wydaje się, że statystycznie takie scenariusze w końcówce zdarzają się raz na kilka lat, tymczasem świecianie przeżyli przykre deja vu z meczu inauguracyjnego, kiedy to w podobnych okolicznościach zremisowali z gdańszczanami. W tych okolicznościach małym pocieszeniem może być to, że Futsal Świecie jest w tej chwili jedyną niepokonaną drużyną w I lidze.

Wynik meczu:

Futsal Szczecin – Futsal Świecie 6:6 (3:4)

Bramki:

Szczecin: Bitsadze 28’, 39’, Kubicki 17’, Vlasovyvh 20’, Grochowski 18’, Ława 40’       

Świecie: Kolmajer 6’, Mikołajewicz 9’, Kwiatkowski 15’, Czyszek 18’, Kaczkowski 26’, 39’