Świecianie byli zdecydowanie częściej przy piłce, oddali dużo więcej strzałów i stworzyli sobie więcej sytuacji, a mimo to przegrali kolejny mecz. Katem „Świeckich Panter” tym razem okazał się Brazylijczyk Felipe Deyvisson De Freitas autor hat-tricka, w tym dwóch goli w końcówce, decydujących o zwycięstwie Dremana 5:3.
Trener Marcin Mikołajewicz tym razem miał już do dyspozycji liczniejszą kadrę niż miało to miejsce w Gliwicach. Z podstawowego składu zabrakło właściwie tylko kontuzjowanych Matheusa Inacio i Szymona Kocieniewskiego. Po dłuższej przerwie do zespołu powrócił natomiast Marcin Mrówczyński, który choć zagrał po świeżo wyleczonej kontuzji był jednym z wyróżniających się zawodników w tym meczu. W pierwszej groźnej akcji to właśnie Mrówczyński próbował zaskoczyć mocnym strzałem Sergheia Burduję, ale bramkarz Dremana z trudem obronił mocny strzał. Przez kilka pierwszych minut żaden z zespołów nie stworzył sobie idealnej sytuacji, ale więcej z gry mieli gospodarze. Dało się jednak zauważyć, że zawodnicy Dremana byli dużo szybsi i zwrotniejsi, błyskawicznie przechodząc ze zmasowanej obrony do ataku. Po jednej z takich akcji, w 9. minucie spotkania De Freitas przebiegł niemal całe boisko i potężnym strzałem w samo okienko otworzył wynik meczu. W odpowiedzi szybko mógł wyrównać Davidson Silva, ale jego strzał minimalnie minął słupek bramki. W 12. minucie goście prowadzili już 2:0, znów zdobywając gola po indywidualnym popisie jednego zawodnika. Marek Bugański zabrał piłkę Karolowi Czyszkowi, przebiegł połowę boiska i wygrał pojedynek z Piotrowskim. Świecianie za wszelką cenę próbowali zdobyć gola do szatni i udało im się to na 19 sekund przed syreną, gdy Karol Czyszek minął zwodem jednego obrońcę i zanim drugi zdążył interweniować, płaskim strzałem pokonał bramkarza.
Druga połowa rozpoczęła się od bardzo mocnego pressingu ze strony świecian. Mnóstwo strzał z dystansu oddawał Piotr Kaczkowski. Z każdą kolejną minutą napędzał się Marcin Mrówczyński, który w końcu w 26. minucie wygarnął piłkę czubkiem buta rywalowi, zagrał do Kaczkowskiego, a kapitan z powrotem odegrał do „Mrówy” który zdobył gola dającego chwilowy remis 2:2. Wydawało się, że świecianie złapali już właściwy rytm gry i kolejne gole będą już tylko kwestią czasu. Pressing gospodarzy nie ustawał, a zawodnicy Dremana stwarzali sobie jeszcze mniej okazji niż w pierwszej połowie, przez co Bartosz Piotrowski nie miał zbyt wiele pracy. O wyniku meczu zadecydowały jednak błędy w końcowej fazie spotkania. W 35. minucie po rzucie wolnym, piłkę przejął Marek Bugański, który minął w łatwy sposób Mrówczyńskiego i technicznym strzałem skierował piłkę do siatki. Podrażniony Mrówczyński odpowiedział trzy minut później. Szybką kontrę na skrzydle przeprowadził Oliver Zaręba, który mocno dośrodkował właśnie do Mrówczyńskiego, a ten uderzył w taki sposób, że piłka odbiła się od bramkarza, z powrotem od głowy zawodnika Futsalu Świecie i w ekwilibrystyczny sposób wpadła do bramki. Po tym golu grę od środka wznowili goście. Nie minęło pięć sekund, a De Freitas w sobie tylko znany sposób urwał się obrońcom Futsalu Świecie i zdobył gola na 4:3 dla Dremana na dwie minuty przed końcem spotkania. Jak się potem okazało, była to kluczowa akcja meczu. Trener Mikołajewicz oczywiście wycofał bramkarza i próbował ratować do samego końca remis, ale ostatecznie to De Freitas na dwie sekundy przed końcem meczu zabrał piłkę Elsnerowi i ustalił wynik spotkania na 3:5, udowadniając przy tym, że jest niekwestionowaną gwiazdą swojej drużyny i jednym z najlepszych zawodników Fogo Futsal Ekstraklasy.
Wynik meczu:
Futsal Świecie – Dreman Exlabesa Opole Komprachcice 3:5 (1:2)
Bramki:
Futsal Świecie: Czyszek 20’, Mrówczyński 26’, 38’
Dreman: De Freitas 9’, 38’, 40’, Bugański 12’, 35’
Żółte kartki: Zaręba, Elsner (Świecie), De Freitas, Mielcarek, Xavier Pinto (Dreman)

